foto ski-touring

Chamonix – skiturowe „must do”

Chamonix jest kolebką alpinizmu. Jego ojczyzną. W latach 70. i 80. było uznawane przez narciarzy za lśniący, najważniejszy w życiu kierunek. Mówili: „Och, Cham, Chamonix”. Było niemal mityczne. Każdy narciarz marzył, żeby któregoś dnia pojechać do Chamonix. Tam góry są wielkie, dzikie, nieskazitelnie piękne. Szczyty są wszędzie. Każdy, kto tam pojedzie, czy to narciarz, czy ktoś, kto nie widział nigdy śniegu, zachwyci się krajobrazem. Ten widok rzuci go na kolana!

– kto nie pamięta, jak o Chamonix w kultowym filmie „Steep” mówił Steve Casimiro, redaktor naczelny Powder Magazine w latach 90.?

Jest w tym miejscu coś takiego, że owa mityczna atmosfera utrzymuje się do dziś. Choć jest drogo, choć pogoda często bywa niepewna (czego sami doświadczyliśmy), choć w Alpach znajdą się dziesiątki innych, może ciekawszych górskich wyzwań, do mekki ciągną tłumy. Narciarzy, skialpinistów, wspinaczy, paralotniarzy. Ekipą narciarską KW Kraków ruszyliśmy z planem zrobienia małego rekonesansu i aklimatyzacji w rejonie schroniska Requin, jednej czy dwóch tur w okolicy lodowca Argentière (dostępny z kolejki Grands Montets). Wisienką na torcie miał być oczywiście Mont Blanc i zjazd jego północną ścianą.

Cel główny nie puścił. Pogoda i warunki śniegowe okazały się na tyle niepewne, że zdecydowaliśmy się wykorzystać okno pogodowe na wycieczkę na włoską stronę do Doliny Aosty i wyjście na Gran Paradiso (4061 m.). Mimo to, Chamonix nie zawiodło nas i pokazało niesamowity wachlarz możliwości skiturowych.

Dodaj komentarz