ski podróże

8 rzeczy, które musisz zrobić jadąc na narty do Japonii

Do Japonii jedzie się po puch. Po te gigantyczne białe zaspy, których coraz trudniej doświadczyć w europejskim klimacie. Po nieustające przez kilka dni opady – od świtu do zmierzchu i od zmierzchu do świtu. Po jazdę w lesie w śniegu po kolana. Tego żadnemu narciarzowi tłumaczyć nie trzeba. Ale Japonia to miejsce o wyjątkowej kulturze i zwyczajach. Wszystko jest kompletnie inne, czasami absurdalnie inne. Ciekawe i niezwykłe. Poniżej więc o kilku rzeczach, które obowiązkowo trzeba zaliczyć w kraju zmrożonej wiśni.
  1. Prześpij się w kapsule

To trochę tak, jakby zamieszkać w szafie. Przylatując do Tokio, warto spędzić noc w hotelu kapsułowym. Do dyspozycji, zamiast pokoju, dostajecie wnękę wielkości 1,5×2 metry we wspólnej sali z kilkudziesięcioma takimi kapsułkami. Trochę hostel, ale w wersji science-fiction. Warianty są różne – plastikowe dziuple, jak z podróży kosmicznej, elegancko wykończone drewniane boxy. Te najbardziej creepy przywodzą na myśl prosektorium rodem z serialu CSI 😊. Mimo, że sale są na kilkadziesiąt osób, niektóre hotele kapsułowe mają standard kilkugwiazdkowych hoteli (i te wcale nie są tanie). W każdej kapsule czeka ręcznik, piżama, kapcie, słuchawki, radio, a czasem nawet telewizor.

Wiem, o co chcecie zapytać! Nie, nikt nie każde Wam się zapakować do kapsuły razem z nartami. Choć możecie się spodziewać badawczych spojrzeń obsługi recepcji. Większość hoteli ma podział na część żeńską i męską, recepcję z barem i częścią, w której można posiedzieć, nie przeszkadzając innym, osobne miejsce na bagaże i duże łazienki.

  1. Szczęścia szukaj w lasach

Jazda między drzewami w głębokim puchu to japońskie specialité de la maison! Najlepsze są północne zbocza. Tony lekkiego, nietkniętego śniegu, nieustannie zasilane z góry nowymi posiłkami, są spełnieniem marzeń freeridera. W niektórych ośrodkach obowiązują zakazy jazdy poza trasami (podobno za nieprzestrzeganie zabierane są karnety), ale wiele jest też takich, gdzie nikt nie zwraca na to uwagi. Mało tego, są specjalne strefy do tree-ridingu, a w niektórych miejscach lasy są celowo przerzedzane, żeby narciarze i snowboardziści mogli sobie między nimi pomykać z wielkimi bananami na twarzach!

Zdecydowanie najlepsze leśne zjazdy w okolicach Hakuby: 
Tsugaike Kogen i Cortina Resort

  1. Wybierz się na wycieczkę backcountry

Co prawda całkiem sporo fajnej jazdy można znaleźć w obrębie ośrodków narciarskich lub tuż obok. Warto jednak choć raz wybrać się na dłuższą wyprawę na fokach. Będąc w Japonii krótko, korzystamy z pomocy lokalnego guide’a, który doskonale wie, gdzie szukać najlepszych zjazdów (większość przewodników tu to Australijczycy i Kanadyjczycy). Ma to – jak się później okazuje – jeszcze jedną ogromną zaletę. Wszędzie mamy po kilka metrów śniegu! Skitury w Japonii to zdecydowanie inna bajka, niż np. w Alpach. Trzeba mieć naprawdę niezłą wprawę w torowaniu!

Wybierając się w japońskie góry, jest spora szansa, że spotkacie śmiesznego włochatego zwierzaka. Z daleka wygląda jak mały niedźwiedź. Z bliska jak połączenie kozicy ze świstakiem. Japońskie serau, znane też jako kamoshika albo górskie antylopy, poruszają się wolno, nieco leniwie i kiedy tylko mogą uwielbiają odpoczywać w słońcu.

Jedną z popularniejszych tur w okolicach Hakuby jest wyjście na Tengu para z Tsugaike. Pierwsze, łagodne podejście (na szczęście przetorowane przez ekipę przed nami!) na Kamijo (God’s Castle), fantastyczny zjazd i kolejne podejście na Jamakamione (God’s reach line). W tle ponad mgłą widać majestatyczny szczyt Shirouma (White horse).

Można oczywiście próbować na własną rękę. W Hakubie jest sklep górski, w którym można kupić lokalne mapy – Rapie. Chapeau bas dla tych, którzy sobie z nimi poradzą 😊!

  1. Porzucaj się śniegiem z makakami

Makaki to śnieżne japońskie małpy. Małe futrzaki, które uwielbiają śnieg, gorące źródła i bywają nieco złośliwe 😊. Dawniej grzały swoje małpie futerka w naturalnych onsenach, kiedy przyszła im na to ochota. Dziś, można je spotkać w kilku stworzonych specjalnie parkach. Do taplania się w onsenach są nakłaniane i przyzwyczajane w określonych godzinach zwiedzania. Punkt 16:00 małpy kończą szychtę i zawijają się poskakać sobie po drzewach. Wówczas ulubionym zajęciem jest zrzucanie z gałęzi śniegu na turystów. Warto poczekać chwilę po zamknięciu kas albo przyjść tuż przed końcem zwiedzania – wtedy można pooglądać makaki zachowujące się zupełnie inaczej, niż wtedy, gdy są tu tłumy zwiedzających.

Park Jigokudani: http://en.jigokudani-yaenkoen.co.jp/

  1. Wygrzej się w onsenie

W japońskich górskich kurortach onseny, czyli gorące źródła, są niemal wszędzie. Publiczne, prywatne, nowoczesne albo bardziej tradycyjne (zawsze jest podział na część dla kobiet i dla mężczyzn). Warto szukać, sprawdzać, próbować. Rytuał jest jednak zawsze ten sam. Najpierw porządne szorowanie całego ciała, potem pluskanie w kamiennym basenie z gorącą wodą (można sobie urozmaicić nacieraniem się śniegiem). I na koniec znów porządny prysznic. Codziennie po nartach obowiązkowo! Ale gorące źródła mają też inne funkcje. Są używane np. do odśnieżania. Dlatego w mroźny, śnieżny dzień można zobaczyć czarne, spływające wodą ulice, jak w czasie odwilży.

Bilet wstępu: 600 – 1000 JPY

Onseny w okolicach Hakuby: http://www.hakubatourism.jp/hotsprings/
  1. Jedź na Festiwal Ognia

Warto zaplanować wyjazd tak, żeby wziąć udział w tym niesamowitym i dość absurdalnym wydarzeniu. Nie jeden strażak patrzyłby z przerażeniem na to, co 15 stycznia co roku dzieje się w wiosce Nozawa! Przy dźwiękach muzyki, grupa pijanych w sztok mężczyzn w wieku 25 lat próbuje spalić wielką drewnianą konstrukcję, misternie budowaną tygodniami. Broni jej druga grupa, 42-latków, równie pijana. To Yakudoshi – lata uznawane w życiu mężczyzn na pechowe (u kobiet to przede wszystkim 33)!

Bez skrupułów okładają się przy tym gałązkami i pochodniami, podpalanymi od wielkiego ogniska, wokół którego gromadzą się mieszkańcy i turyści. Na koniec drewniana budowla staje w płomieniach. Brzmi przerażająco, ale to tylko pozory – tu wszyscy są przyjaciółmi a ceremonia ma zapewnić wiosce pomyślność i dobre plony.

  1. Zrób selfie z Japończykami

To dziedzina, w której Japończycy są absolutnymi mistrzami! Selfie-stick to jeden z ich ulubionych gadżetów. Do tego milion dopracowanych min, pozycji, układów rąk. Selfie robią sobie młodsi, starsi, pary, całe rodziny, grupki nastolatków. A jak się jeszcze natrafi turysta, który chce sobie zrobić wspólne selfie, tak łatwo nie wypuszczą go z rąk…

  1. Idź na japońskie barbecue

Mitem jest, że Japonia to sushi. Oczywiście, sushi bary mają genialne, ale to tylko ułamek kuchni. Żeby zjeść dobrze i tanio, na co dzień polegać można na sytych zupach ramen i udon (to drugie to de facto nazwa grubego makaronu, od którego tak nazywa się całą potrawę). Jest do nich tyle dodatków, że można taki japoński rosół jeść przez dwa tygodnie i ani razu nie powtórzyć składu. Ale Japończycy uwielbiają też smażyć! Warto wybrać się choć raz na tutejsze barbecue. Uwaga! Puchówki zostają w domu 😊 My trafiliśmy do kosmicznego miejsca – baru BBQ Shokudo-en w Myoko. Dość prowizorycznie urządzone miejsce, w jednym z podwórek. Japońskie dekoracje występują w połączeniu z gigantycznym plakatem Claudii Schiffer! Do tego świetne jedzenie i cała masa elektrycznych grilli na dwudziestu kilku metrach kwadratowych. Na zewnątrz śnieżyca. W to nie da się uwierzyć na słowo.

Powiązane artykuły:

Japoński śnieg, czyli skąd oni to biorą?!

Japońskiej jazdy początek. Myoko Kogen i Madarao

Dodaj komentarz