ski instruktor ski-touring

Technika jazdy w stromym terenie. Obskoki

CZĘŚĆ 3 – EWOLUCJE. Na co zwrócić uwagę trenując obskoki? Jak je dopracować? Na czym polega słynny „pedal hop turn” i czy faktycznie jest skuteczniejszy? Kontynuując temat techniki jazdy w stromym terenie, tym razem kilka słów o dwóch najważniejszych ewolucjach.

Uparcie powtarzam za każdym razem, więc przypomnę i tym – eksperymenty z narciarskimi ewolucjami „na żywca” to nie jest najlepszy pomysł. Niezależnie od tego, czy wybieramy poruszanie się obskokami czy próbujemy mierzyć się z techniką francuskich pionierów steep-skiingu, warto potrenować w miejscu pewnym i bezpiecznym. Za to umiejętność sprawnego i pewnego robienia obskoków jest najlepszą gwarancją, że damy radę stromy teren pokonać.

Było o pozycji narciarskiej i o tym, jak duże ma znaczenie w jeździe terenowej. Ważne, żebyśmy to my „atakowali” w skręcie, a byli atakowani i zaskakiwani terenowymi pułapkami i zmieniającą się pokrywą śnieżną. Tak właśnie dzieje się, kiedy środek ciężkości zostaje z tyłu. Zamiast być już ciałem w pełnej gotowości do kolejnego skrętu, narty jadą a my jeszcze wygrzebujemy się z poprzedniego ustawienia.

Obskoki (Jump turns) – róbcie je z gracją!

To chyba najlepiej znana i najczęściej – dość intuicyjnie – stosowana technika poruszania się w stromym terenie. Dwa warunki: mamy dość pary w nogach, żeby obskoczyć tak powiedzmy 500-metrowy żleb i nie mamy bariery w głowie, żeby wybić się z dwóch nóg, obiema nartami tracąc na chwilę pełny kontakt ze śniegiem.

Podstawą jest niska pozycja na starcie i zdecydowane, sprężynowe wybicie się z obu nóg (tu znów wracamy do tekstu o pozycji i amortyzującej funkcji kolan i bioder). Równie ważne jak wybicie jest jednak miękkie lądowanie – z możliwie jak najmniejszym naciskiem na pokrywę (oczywiście ze względów bezpieczeństwa). Nie sztuka wylądować z całym impetem, ale, przy nieco mniej stabilnych warunkach, może się to bardzo źle skończyć. W twardych, stabilnych śniegach nie ma to znaczenia, ale po kilkunastu obskokach z gracją Godzilli, kolana mogą odmówić współpracy.

Napisałam o utracie „pełnego” kontaktu, bo dzioby nart mogą zachować delikatny kontakt ze śniegiem (lub unieść się minimalnie ponad śnieg). Najważniejsze jest oderwanie tyłów nart i w ten sposób przekroczenie linii spadku stoku. Nigdy nie na odwrót!!! Wybicie dziobów wyżej niż tyłów nart to pewne lądowanie na plecach.

Podsumowując, cechy dobrego i bezpiecznego obskoku:

  • Delikatnie i ostrożnie (w niepewnym śniegu)
  • Płynnie i zdecydowanie
  • Nisko
  • Rytmicznie

Obskok można wykonać wybijając się z jednego lub z dwóch kijów. Ważne, żeby mieć je stale w zasięgu wzroku, bez konieczności kręcenia głową na wszystkie strony. Dolny kij jest osią obrotu. Wybicie z dwóch wymusza dodatkowo przeniesienie ciężaru do przodu.

Zostają jeszcze dwa bardzo ważne – jak nie najważniejsze – elementy. Warto sobie szczerze odpowiedzieć, czy mamy je opanowane, a jeśli pojawi się choć odrobina wątpliwości, poćwiczyć, zanim będzie zależeć od tego Wasze bezpieczeństwo:

  • Obskok pełny – o 180°. W łagodniejszym terenie przejdzie, jeśli narty nie wykonają pełnego obrotu i wejdziemy w kolejny skręt z niedokręconego poprzedniego. W stromym żlebie – nie!
  • Obskok STOP-STOP, czyli do pełnego zatrzymania. Wyobraźcie sobie, że wykonujecie skok w wąskim stromym terenie, który pod Wami się urywa. Jeśli powiezie Was kawałek dalej niż zaplanowaliście, to bardzo szybko znajdziecie się 300 metrów niżej – trening z taką wizualizacją powinien być skuteczny 😊

Pedal turn (Pedal hop turn, franc. virage sauté-pédale) – łatwiejszy niż wygląda

Druga metoda na skręt w stromym terenie to wymyślony przez Francuzów w latach 70. pedal hop turn. Według niektórych jest łatwiejszy i skuteczniejszy niż zwykłe obskoki, choć szczerze mówiąc rzadko widzę, żeby ktoś zjeżdżał tą techniką.

[su_youtube_advanced url=”https://www.youtube.com/watch?v=2soYD8LX7YI”]

Bezsprzecznie można powiedzieć, że jeśli ewolucję ma się dobrze opanowaną, jest mniej męcząca i wymaga mniej energii, niż obskok. W praktyce mechanizm skrętu jest bardzo prosty, choć na pierwszy rzut oka może wydawać się karkołomną zabawą. O co w niej chodzi?

Skręt został wymyślony oczywiście w Chamonix w latach 70. Twórcy ewolucji, tuzowie narciarstwa wysokogórskiego, Patrick Vallençant i Anselme Baud, szukali skutecznej metody w ekstremalnie stromym terenie. W zjazdach powyżej 55°, czy nawet 60°, obskoki przestały wystarczać. Potrzebna była ewolucja, w której kluczowy moment wybicia i oderwania się od śniegu jest krótszy i zduszony w ostatniej fazie.

Podobno rękę do nowej metody przyłożył też Sylvain Saudan, a na pomysł wpadł nie na stoku, ale w deszczowy dzień na ulicy obserwując… wycieraczki francuskich samochodów. Okazało się, że chodzą inaczej niż te w USA – startuje najpierw jedna, potem druga, ale opadają równo.

Kluczowe w zrozumieniu mechanizmu skrętu jest myślenie o roli, jaką dana narta będzie miała po jego wykonaniu, bo odciążenie robimy trochę na opak, niż od zawsze nas uczono.

Robiąc obskok w prawo, narta prawa będzie naszą nartą GÓRNĄ (WEWNĘTRZNĄ) a lewa DOLNĄ (ZEWNĘTRZNĄ). Tak też rozkłada się obciążenie.

Jako pierwsza odciążona i skierowana w linii spadku stoku zostaje dolna (a po skręcie górna) narta. Dopiero w drugiej kolejności, sprężnowym ruchem następuje wybicie z górnej (za chwilę dolnej) narty. Absolutnie nie na raz. W momencie przekroczenia dolną, odciążoną nartą linii spadku stoku (obrót o 90 stopni), podąża za nią ciało.

Wiem, że nie brzmi to jak „będzie łatwo i przyjemnie”, ale polecam spróbować kiedyś na stoku, choćby w ramach narciarskiego eksperymentu 😊

Bardziej wnikliwym polecam bardzo dokładny opis tej ewolucji i wszystkich faz skrętu, autorstwa Beli Vadasza, świetnego przewodnika, założyciela Alpine Skills International.

Dodaj komentarz