ski podróże

Historia narciarstwa po japońsku

Ojcem japońskiego narciarstwa jest… austrowęgierski oficer z Bratysławy, major Theodor von Lerch. Narty przyjechały tu z nim w 1911 roku, a Japończycy szybko zarazili się tym sportem. Kilkanaście lat później mocno przysłużyli się też Austriacy z St. Anton, na czele z instruktorem Hannesem Schneiderem, który w japońskiej Nozawie uczył techniki arlberskiej. Dzisiaj o historii narciarstwa można się tu dowiedzieć wszystkiego!

Nozawa Onsen to tradycyjne japońskie miasteczko, zbudowane wokół odkrytych tu w VIII wieku naturalnych gorących źródeł (najwspanialsza rzecz po nartach!). Strome, wąskie uliczki, przysypane na biało. Z każdej dziury wydobywa się dym. Obecnie jest tu ponad 30 naturalnych onsenów. Nas przyciągnął tu też odbywający się co roku, 15 stycznia, Festiwal Ognia. Ale okazało się, że japoński kurort kryje w sobie coś więcej – niesamowitą historię narciarstwa.

Nozawa jest drugim najstarszym ośrodkiem narciarskim w Japonii. Niedaleko stacji jednej z gondoli mieści się dziś Muzeum Narciarstwa. Nie ma znaków do niego kierujących, reklam zachęcających do obejrzenia zbiorów. Lekko zniechęcona szukaniem właściwego budynku, spodziewam się zobaczyć prowizoryczną wystawkę, kilka par nart i zdjęć w gablotkach. Gdy wreszcie trafiam do odpowiednich drzwi, oczy same otwierają się szeroko ze zdumienia. Muzeum ma dwa ogromne piętra, 30 tysięcy eksponatów, w tym kilkaset par nart z wszystkich możliwych epok, dziesiątki rodzajów wiązań, potężne kolekcje opowiadające o igrzyskach olimpijskich w Sapporo i Nagano, rekonstrukcje nart mongolskich i sprzętu służącego setki lat temu do poruszania się w japońskich śniegach. Krótko mówiąc, miejsce, w którym każdy pasjonat narciarstwa mógłby spędzić cały dzień!

Austriackie know-how

Kiedy w 1902 roku cesarskie wojska zaginęły podczas śnieżycy na zboczach góry Hakkoda, świadomość zagrożeń, jakie niesie śnieżny żywioł, mocno wzrosła. Zginęło wówczas prawie 200 żołnierzy. Choć japońscy oficerowie, mieszkający za granicą, na wieść o tragedii, wysyłali do kraju narty, nikt nie myślał o tym, żeby ich używać.

Nansenowskie narty z wolną piętą leżały sobie też spokojnie u pułkownika Horiuchi Bunjiro. Na stok wyszedł jednak dopiero wspólnie z von Lerchem, gdy ten w 1911 r. przywiózł narty ze stabilnymi wiązaniami, nadającymi się do jazdy w stromszym terenie. W Takadzie zaczął prowadzić regularne szkolenia. Chwila nauki i już japońscy wojskowi śmigają po tamtejszych zboczach techniką Zdarsky’ego, czyli z pomocą jednego kija.

Kolejny austriacki „skimeister” swoim warsztatem dzieli się z Japończykami właśnie w Nozawie. Kilkanaście lat później, w 1930 r., przyjeżdża tu Hannes Schneider, syn producenta serów, słynny austriacki instruktor narciarstwa, który wypracował „szkołę arlberską”. Swój styl prezentuje przed setkami japońskich narciarzy, słuchających go z podziwem, a jego wskazówki, tłumaczone na japoński, podawane są przez megafon, żeby każdy mógł dobrze usłyszeć. To moment od kiedy w Japonii pojawiło się nowoczesne narciarstwo.

Muzeum w Nozawie poświęciło Schneiderowi i siostrzanej austriackiej miejscowości St. Anton całą salę. Jest też mnóstwo eksponatów, które przez lata były wystawiane w Murzzuschlag Wintersport Museum w Austrii. I to jakich! Są na przykład drewniane nartorolki (!) i cała ściana najróżniejszych modeli wiązań, pokazujących przekrój przez cały XX wiek.

Przez śniegi Japonii

Niesamowite wrażenie robią zrekonstruowane narty mongolskie, wyposażone w naturalną sierść foczą, na których potomkowie Czyngis-Chana wyprawiali się na polowania. Ale to nie koniec. Japończycy, co prawda, wtedy nie znali jeszcze nart, ale z głębokimi śniegami radzić sobie musieli. To, jak bardzo nieustające opady śniegu determinują rytm życia, można naprawdę poczuć dopiero będąc w Japonii. Masywne drewniane płozy i sanie, szufle do śniegu, plecione ze sznurów konopnych rakiety śnieżne, buty i rękawice misternie utkane ze słomy, słomiane peleryny. A my narzekaliśmy na odśnieżanie samochodu… W dobie pługów, ratraków, łańcuchów śnieżnych i goreteksów potrzeba niemałej wyobraźni, żeby przenieść się do tamtych czasów.

Olimpijczycy

Dowodem na to, że Japończycy na dobre rozsmakowali się w sportach zimowych, z narciarstwem na czele, są dwukrotnie zorganizowane igrzyska olimpijskie –w Sapporo w 1972 roku i w Nagano w 1998. Po raz pierwszy reprezentacja japońska wystartowała w II Igrzyskach Olimpijskich w St. Moritz w 1928. Japończycy z dumą wspominają, że dzięki szkoleniu pod okiem Schneidera i podpatrzeniu jego alpejskiej techniki, na kolejnych igrzyskach zaczęli odnosić pierwsze sukcesy. Olimpijska rywalizacja ma tu ogromną wartość, co potwierdza ilość zgromadzonych pamiątek z igrzysk – medali, nart, strojów zawodników, gadżetów promocyjnych, prospektów.

Ale nie tylko o olimpijskich sukcesach można się tu dowiedzieć (trzeba nękać bardzo życzliwą, ale mało angielskomówną obsługę, bo opisy całe w japońskich robaczkach). Są narty z autografem Yuichiro Miury, japońskiego alpinisty, który w 1970 r. zjechał na nartach ponad dwa kilometry ze zboczy Everestu, a dwadzieścia trzy lata później postawił sobie za cel, żeby zostać najstarszym zdobywcą szczytu. W 2003 r. stanął na Dachu Świata w wieku 70 lat. Wyczyn poprawił w 2008 (75 lat) i 2013 (80 lat), zapisując się tym samym w Księdze Rekordów Guinessa. Szaleństwo? Według niego to wszystko zgodne z samym sobą, zdrowe jedzenie – ryż, jajka, ryby, soja, zupy miso, no i – jak twierdzi – odkąd jest na emeryturze, ma więcej czasu na trening i może żyć własnym rytmem. Jakie to… japońskie 🙂

Przydatne adresy:

Nozawa Onsen Snow Resort

Dodaj komentarz